14 maja 2017

Kilka słów o motywacji!

Znalezione obrazy dla zapytania yes you can
http://www.keepcalm-o-matic.co.uk

Uwielbiam się uczyć. I to jest fakt wszystkim znany. Piątkowy wieczór, gorączka sobotniej nocy, niedzielny kac... to raczej nie są moi przyjaciele. Za to książki, cisza mojego pokoju i kubek gorącej herbaty jak najbardziej. Dlaczego niektórzy pracują za dwóch, a inni w ogóle nie potrafią się do tego zabrać? Skąd ja czerpię swoją "magiczną moc"?



Od wielu osób ostatnio dostaje wiadomości, że chcieliby być tak samo zorganizowani i zmotywowani jak ja. Ale w czym problem? Wystarczy usiąść i zacząć działać. Niepołowicznie, nie przy serialu, grze czy Facebooku. Tylko ty i twój priorytet czy inne zadanie. 
Chociaż łatwiej powiedzieć niż zrobić.

I jestem tego świadomy. Myślicie, że mnie nie dotyka problem "gdyby mi się chciało jak mi się nie chce"? Powiedziałbym, że mam tak przez cały czas. Ale walczę z tym. Bo lenistwo wcale nie sprawia przyjemności, jeśli jest czymś codziennym. Zaraz wyjdą żale do samego siebie, że nic nie zrobiłem lub następne dni będę żył w ciągłym stresie, bo czasu będzie brakowało dla mnie, a co dopiero na wszystkie zadania z kategorii "na wczoraj". 

Tak naprawdę moja motywacja jest przede wszystkim samodyscypliną, której muszę pilnować sam. Nie pomaga mi w tym nikt inny, a więc to co teraz zrobię, będzie wydawało echo w następnych dniach, miesiącach czy latach. Zrobię przerwę od francuskiego? Możliwe, że już nigdy do niego nie wrócę, bo nie będzie czasu. Tak jak z hiszpańskim, który nie potrafi wbić się w moją rutynę od dwóch miesięcy.

Widzę sens w mojej pracy, w moich działaniach. Czuję potrzebę doskonalenia siebie oraz swoich umiejętności. Zwyczajnie CHCE poznać coś nowego, coś więcej. Odkryć nowe klucze i przejść przez następne drzwi (albo jak podpowiada moja dusza gamera - wbić nowy lvl). Jeśli czegoś chce, to to zrobię. Dlatego nauka fizyki czy angielskiego w gimnazjum u mnie nie istniała - bo nie chciałem. I nie potrafiłem się zmusić.

Jednak skąd to się wszystko bierze? Zwyczajne przeświadczenie, stwierdziłbym nawet, że syndrom Wokulskiego! Ciężką pracą w życiu coś osiągnę. Nie musi to być życie bogate, może to być zwyczajna satysfakcja z samego siebie. Że coś zrobiłem i się nie bałem próbować, bo już teraz mam żal za niektóre strachy z przeszłości.

Motywuje mnie rodzina. A raczej ich wiara we mnie. Podobny wpływ mają na mnie nauczyciele czy nauczycielki, którzy... są wymagający. I zwyczajnie są największymi kosami w szkole, bo nienawidzę, jak nauczyciel jest nijaki i idzie na rękę uczniom. Jasne, niech jest człowiekiem, ale przede wszystkim ma czegoś nauczyć. 

Nie działają na mnie motywacyjne cytat. Fakt, że w nagłówku tego postu jest taki trochę temu zaprzecza, ale cóż... żadne coachingowe wykłady czy teksty raczej mi nie pomogą. Ale pomagają mi widok osób, które podobnie jak ja - chcą i robią. Dlatego uwielbiam społeczność Studygramów. Nawet nie wiecie, ile razy budzę się w środku nocy i obserwując IG mam ochotę wstać, aby coś zrobić! Ale potem orientuje się, że za trzy godziny budzik i jednak wypadałoby pospać chociaż sześć godzin. W ciągu dnia działa to tak samo!

Nie marnuje czasu i staram się wykorzystać każdą chwilę. Dlatego, póki co, idealnie sprawdza się u mnie zasada nauki do 21. Jak mi się to udaje? W ostatnim poście mówiłem o Bullet Journal i listach zadań. Uzupełniam to aplikacją Forest oraz trybem samolotowym w telefonie. Na laptopie również mam zainstalowaną tą aplikacje, jednak z powodu musu dostępu do wirtualnych źródeł wiedzy, którymi nie są Google - mam utrudniony dostęp w korzystaniu z niej. Ale pracuje nad tym.

O samej motywacji, jakiś czas temu, napisałem w poście na moim Studygramie. Był to efekt rozmyślań, które wywołała książka Bliżej siebie, wydawnictwa Charaktery. Polecam samą książkę* oraz sam wpis, który przeczytacie tutaj.

A wy skąd macie swoją siłę?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz